Posty

Wyświetlanie postów z październik, 2015

Oddech zabije wszystkie zarazki

Obraz
       Ktoś się boi świńskiej grypy? A słusznie. U niejednego człowieka w pracy są świnie. Nie dość, że obelga obraża szlachetne zwierzę to jeszcze ów świniak ma ludzką twarz. Rozpoznanie we wczesnym stadium jest łatwe do przeoczenia. Jednak przekrwione oczy, podsmarkiwanie w kąciku powinno wzmóc w nas czujność. Oczywiście trzeba bronić się przed zarazą. Niby czemu nasze ciężko zarobione dutki mają popłynąć szerokim strumieniem do lekarzy i farmaceutów? Delikwentowi dotkniętym A/H1N1 możemy podłożyć świnię. Najlepiej w drodze do pracy, tak by nie miał możliwości rozsiać się dzięki wspaniałemu wynalazkowi air conditioner (u mnie tak nazywa się otwarte okno :) Branie wolnego kiedy inni współpracownicy będą z rozpaczą w oczach szukać kolejnej rolki papieru, nieważnego raportu, by obetrzeć nosy, jest perspektywą mało interesującą. Problem należy rozwiązać inaczej. Czosnek! Nie, nie będziemy rzucać nim w chorych. To, że chodzą po ścianach i mają przekrwione oczy nie świadczy o

Pierogarnia otwarta

Obraz
       To nie jest odkrycie, że pierogi są zarąbiście pyszne. To wie każdy Polak. A najlepsze pierogi są nasze. Przecież to oczywiste :D Niekoniecznie lubimy je lepić, ale konsumować + o czyzm mężczyźni wiedzą najlepiej. A co w środku? Ser, mięso, grzyby, kapusta, szpinak... Możliwości tyle, ilu lepiących albo jedzących :) Jak podają niektóre źródła (nie mylić z Faktem), w Polsce zrobiły furorę  już w XIII wieku. Przytargał je ktoś do nas (No nie! Przecież one zawsze były nasze! Swojskie!), kto odwiedził Daleki Wschód. I bardzo dobrze zrobił. Wiadomo, że jak one do nas przywędrowały, to jedzono je i w innych częściach świata.  Pierogami zajadają się na  Słowacji, Litwie, Rosji, Białorusi, Ukrainie, Chinach, Japonii i we Włoszech. Oj lepią tam na potęgę. Ale nie tak pyszne jak nasze! Co prawda w każdym kraju nazwa jest inna i nadzienie bywa różne. Ale co by tu nie pisać, wszyscy wiemy, że są bardzo smaczne. Choć przygotowanie pierogów jest czasochłonne, to warto poświęcić

Tak można zużyć nadmiar majonezu

Obraz
       Majonez, czyli kompozycja oleju i jajek jest rzadkim gościem w moim menu. Sporadycznie go używam. Jeżeli jest mi potrzebny to dosłownie kapka, a kapek nie sprzedają. Wówczas muszę kupić cały słoiczek. Tyle, że nie mam do czego później zużyć. Wpadłam na pomysł, aby upiec ciasta z zalegającym w lodówce majonezem. Zutylizowanie go w ten sposób wydało mi się całkiem niegłupie. Zaczęłam wertować kartki z przepisami, bo widziałam że gdzieś wśród nich mam taki zapisany. Jupi, :) Pamięć dopisuje. Majonezowe ciacha wyszły super kształtne. A smak... najlepiej sprawdzić samemu. Jest niezły, a majonez niewyczuwalny. Moje dzieło będzie jutro zapychać żołądki współpracowników, którzy stęsknieni nie, nie za mną, a za moim ciastem:) zbyt często próbują w bardzo delikatny i subtelny sposób dać tego wyraz. Postawiłam wobec takich niedwuznacznych nagabywań nakarmić ich do syta. Niech wcinają na zdrowie. Mnie wystarczy zadowolenie.  CIASTKA Z MAJONEZEM składniki: 4 jajka ¾

Chleb bezglutenowy

Obraz
  " Chleb jest tak krótkim słowem, żebyśmy mogli prędko o niego poprosić." Ramon Gómez de la Serna              Poszłam za ciosem. Po Warszawskim Dniu Chleba w plenerze, postanowiłam zapachem takiego pieczonego wypełnić swój dom. Jednak tym razem sięgnęłam po trochę inną mąkę, bo bezglutenową. Nie, nie uległam żadnej modzie na jedzenie bezglutenowe. Zwyczajnie ciekawa byłam, czy można upiec dobry chleb bezglutenowy. Przygotowałam ciasto i cierpliwie czekałam. Wyrośnie czy nie? Wyrosło ^^ W ostatniej chwili zmieniłam decyzję, co do sposobu jego pieczenia. Zamiast w piekarniku, ciasto wylądowało w multicookerze. Chleb, który upiekłam był.... cholera zabrzmi to jak samo zachwyt, ale wyszedł świetny. Pulchny, chrupiąca skórka, pachnący, pyszny.        Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego piekarnie nie pieką smacznego bezglutenowego chleba. Na pewno uprzyjemniłoby to życie niejednej osobie, która musi takie pieczywo spożywać. Gotowe pieczywo bezglutenowe to, sory, miałam ok

Warszawski Dzień Chleba

Obraz
Dzisiaj jest Warszawski Dzień Chleba. Zatem podreptałam na Nowe Miasto, by zobaczyć co tam też przygotowano z tej okazji. Chleb owszem był. Można było kupić także zrobiony na zakwasie, pieczony nocą na liściach chrzanu, z ziarenkami i bez nich. Aby nie opychać się samym chlebem była również możliwość dokupienia do niego dodatków, takich jak wędliny, sery lub smalec ze skwarkami. Moją uwagę przykuło stoisko z dobrociami tatarskimi, gdzie spróbowałam  zarąbisty makowiec z ciasta listkowego. Przepyszny, ilość maku przemówiła do mnie. O oprawę muzyczną dbał kobiecy chór, który przyśpiewywał trochę wolniej niż wydawanie pieniędzy na te smakołyki:)

Ragoût warzywne czy prowansalskie ratatouille?

Obraz
       Wymyślanie obiadowego menu czasem doprowadza mnie do szału. Często mam tak, że układa mi się ono w drodze powrotnej, kiedy radośnie doceniona przez dyrektora zmierzam ku swojemu apartamentowi, by zlecić majordomusowi co też chciałabym na obiad. Takich olśnień to poproszę o więcej. Kiedy wchodzę do sklepu, patrzę na jeden, dosłownie jeden składnik i już wiem co będzie na talerzu. Morda mi się wówczas cieszy, ekspedientkę wprowadzam w lekkie osłupienie. Zadowolona klientka? Nienormalne! Zawsze ktoś ma coś do zarzucenia, a ja stoję zadowolona i głupkowato podaję 2 cukinie do zważenia. Mało tego, płacę z uśmiechem na ustach dziękuję za obsługę, mówię "do widzenia", co oznacza ni mniej ni więcej - kobieto, ja tu wrócę i znowu doznasz szoku. Ale póki co pędzę do domu zrealizować swój plan obiadowy, bo jednak służby brak. A, Wy jeszcze nie wiecie, co mi też tam zaświtało w głowie kiedy chwyciłam te cukinie.       Wykoncypowałam sobie leczo. Dobre, zdrowe i niezłe